ART SOCIETY
RECENZJA GRY
Koneserzy muszą się strzec! Moda bywa kapryśna, a trendy trudne do przewidzenia. Obrazy niewylicytowane trafiają do muzeum, co w znaczący sposób wpływa na wartość osobistych kolekcji. Czyja kolekcja znajdzie się na ustach całego miasta?
O GRZE
Art Society to puzzlowy abstrakt, w którym zadaniem graczy jest wcielenie się w rolę koneserów sztuki starającym się zbudować jak najbardziej imponująca osobistą kolekcję obrazów. Uczestnicy rozgrywki licytują kolejność wyboru obrazów, a następnie umieszczają je w swoich prywatnych kolekcjach, dodatkowo dekorując je zdobywanymi w różne sposoby elementami ozdobnymi.
Pozycję tę można skategoryzować jako grę grę typu polimino (w tym przypadku mamy do czynienia z różnego rozmiaru prostokątami) w klimatach sztuki malarskiej. Mechaniki wykorzystane w tym tytule to tajne aukcje, grid coverage, bonusy końca gry, zwiększająca się wartość niewybranych zasobów (obrazów), open drafting, pattern building oraz tile placement.
Losowość rozgrywki można ocenić na około 5/10, poziom interakcji między graczami na 6/10, a złożoność na poniżej 4/10. W skład komponentów gry wchodzi: plansza muzeum, 4 plansze graczy, 4 startowe lizaki, 4 pomoce graczy, 80 lizaków aukcyjnych, 116 żetonów obrazów, 108 żetonów elementów dekoracyjnych, 8 znaczników punktacji, 4 znaczniki prestiżu, 7 żetonów wartości obrazów, młotek aukcjonera, 4 żetony zapełnionej galerii oraz instrukcja. Rozgrywka trwa 30-60 minut, a bawić można się w gronie od 2 do 4 osób w wieku od 10 lat (chociaż myślę, że i młodsze osoby poradzą sobie z rozgrywką).
ROZGRYWKA
Rozgrywka dzieli się na rundy, z których każda składa się z pięciu etapów. Rozpoczynamy od przygotowania aukcji, w której to gracz posiadający młotek aukcjonera wybiera obrazy do licytacji i układa je na stole. Następnie gracze przechodzą do składania ofert, czyli wyboru lizaka z wartością, którą wybierają do licytacji. Lizaki wybiera się w sposób tajny, a następnie jednocześnie ujawnia ich wartości. Uczestnicy rozgrywki przystępują do zakupu obrazów w kolejności od lizaka z najwyższą wartością. Każdy z graczy wybiera jeden obraz i umieszcza go na swojej planszy zgodnie z regułami wskazanymi w instrukcji, a także otrzymuje elementy dekoracyjne, które również umieszcza na swojej ścianie galerii. Obraz, który nie został zakupiony trafia do muzeum i powoduje wzrost prestiżu wszystkich obrazów danego typu. Na koniec rundy młotek aukcjonera przekazuje się kolejnemu graczowi i rozpoczyna się nową rundę.
Gra trwa w ten sposób, aż do momentu, w którym skończą się lizaki aukcyjne lub jeden z uczestników rozgrywki zapełni całą swoją ścianę galerii lub gdy jeden z graczy będzie miał dwa nadmiarowe obrazy, których na ścianie nie umieścił. Na punktację końcową wpływa ma wspomniany prestiż danych typów obrazów, liczba i rozmiar umieszczonych elementów dekoracyjnych, zapełnienie planszy, umieszczenie obrazów w linii wzroku oraz liczba nadmiarowych obrazów. Wygrywa oczywiście gracz, który zbierze najwięcej punktów.
MOJA OPINIA
Przygotowanie rozgrywki jest banalnie proste i błyskawiczne (o ile obrazy po poprzedniej rozgrywce zostały umieszczone w odpowiednich miejscach insertu, który swoją drogą świetnie spełnia swoją rolę w grze i poza nią). Gra jest łatwa do nauczenia i bardzo intuicyjna, nawet kompletnie niedzielni gracze łapią jej zasady w mig, głównie przez fakt, iż są one mocno osadzone w rzeczywistości, którą reprezentują. Nie sposób pomieszać takie fakty, jak to, że obrazy, na które się częściej patrzy lub których typ jest bardziej prominentnie prezentowany w muzeum są bardziej wartościowe, czy że mniej wypełniona i ozdobiona galeria jest uboższa niż ta bardziej kompletna itp.
Mechanika tajnej aukcji w celu ustalenia kolejności wyboru obrazów sprawdza się bardzo dobrze, w szczególności mając na uwadze, że lizaki o danej wartości, które zostały wykorzystane wcześniej, nie mogą zostać użyte ponownie. Sprawia to, że podczas rozgrywki tworzy się ciekawa rywalizacja o konkretne obrazy, szczególnie, że znaczenie dla naszej galerii i jej wartości ma zarówno ich rozmiar, jak i typ oraz rodzaj obramowania. Upolowanie idealnego działa sztuki może być w związku z tym bardzo zyskowne, a za czym idzie bycie osobą wybierającą jako pierwsza nierzadko będzie wysoce pożądane.
Niestety, mimo, że skalowalność Art Society nie jest najgorsza, to jednak rozgrywka we dwie osoby będzie wyraźnie mniej ekscytująca niż taka prowadzone w trójkę czy czwórkę. Wspomniana tajna licytacja kolejności nie będzie już aż tak zacięta, wybór obrazów, a za czym idzie kombinacji ich rozmiarów, typu i obramowania, będzie o wiele węższy, co przełoży się na mniejszą liczbę opcji ciekawych zagrań.
Dla mnie osobiście, chociaż czytając opinię o tym tytule widziałem kompletnie przeciwne głosy, minusem jest mechanika zmiany wartości typów obrazów na podstawie niewylicytowanych dzieł, które trafiają do muzeum. Twist jest ciekawy, nie przeczę, obrazy, których nikt nie chciał sprawiają, że ich typ staje się bardziej wartościowy. Kontrola nad tym procesem jest jednak praktycznie niemożliwa. Gracze w pierwszej kolejności zawsze wybierają dzieła dopasowane do swoich galerii. Nie mamy wpływu na to jakich wyborów dokonają, a sami także myślimy najpierw o umieszczeniu odpowiedniego obrazu na swojej ścianie, a nie o tym jaki obraz pozostanie niewylicytowany. Sprawia to, że mechanika ta jest w zasadzie niemal kompletnie losowa, jednocześnie mając duży wpływ na końcowa punktację.
Na plus wspomnieć trzeba natomiast na pewno wspaniałe wykonanie. Art Society bardzo skupia się na wyglądzie poszczególnych komponentów, dzięki czemu tworzone przez graczy galerie naprawdę stają się zbiorem malutkich dzieł sztuki. Obrazy dostępne w grze są śliczne i zabawne, a do tego wyglądają świetnie. Tytułowi temu absolutnie nie można odebrać miana gry pięknej. Wszystkie komponenty wykonane są także bardzo solidnie, co dodatkowo wzmaga pozytywny odbiór tego aspektu gry. Wszystko to sprawia, że pozycja ta ma niesamowity wręcz klimat, który przyciąga i nadaje przemiłego tonu rozgrywce. A jeśli o ton chodzi, to Art Society jest grą przemiłą, relaksującą i całkiem wciągającą. Czas przy niej spędzony bez cienia wątpliwości nie będzie czasem straconym. Nawet jeśli pozycja ta nie do końca nam przypasuje, to można po niej oczekiwać co najmniej dobrze spędzonego czasu.
Reasumując, Art Society to tytuł odprężający, prosty i śliczny. Grając w niego spędzamy czas na relaksie połączonym z przyjemną rywalizacją. Gra jest banalnie prosta, intuicyjna, można ją błyskawicznie rozłożyć i dosłownie w chwilę wyjaśnić każdemu. Nie jest to oczywiście pozycja będąca topem abstraktów, ale absolutnie nie powiedziałby także, że można obok niej przejść obojętnie. Widzę masę scenariuszy, w których będzie ona idealnym wyborem. Osobiście na pewno będę ją polecał jako fajną opcję dla grup słabo i średnio zaawansowanych, szukających ciekawego tytułu, który oczaruje wyglądem i zapewni przyjemną frajdę.
PLUSY:
Dobra regrywalność
Jasność instrukcji, szalona wręcz prostota i intuicyjność zasad
Piękne wykonanie
Przyjemna, relaksująca i wciągająca
Mechanika tajnej licytacji, rywalizacja o obrazy
Insert
MINUSY:
We 2 osoby traci sporo na atrakcyjności
Mechanika zmiany wartości typów obrazów
WERDYKT:
BARDZO DOBRY ABSTRAKT Z CIEKAWYM PUNKTOWANIEM!
Nie bez powodu na Board Game Geek posiada bardzo solidną ocenę od graczy (7,6/10).
OCENA:
7,5/10
W GRĘ MIAŁEM PRZYJEMNOŚĆ ZAGRAĆ DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WYDAWNICTWA LUCKY DUCK GAMES. DZIĘKUJĘ!
WYDAWNICTWO NIE MIAŁO JAKIEGOKOLWIEK WPŁYWU NA TREŚĆ NINIEJSZEJ RECENZJI.